Gry rodzinne – mieszane gatunki cz. 3

Budowanie w voxelowym świecie i w przemiłym, fantazyjnym miasteczku. Trochę o kwadratowym świecie Minecrafta i postapokaliptycznej bajce.

Minecraft

Voxelowy świat z początku może wydawać się brzydki z pochodzeniem z lat 90 ubiegłego stulecia. Przy drugim spojrzeniu zaczynamy odnajdywać w nim odrobinę harmonii i naturalnego piękna. Gdy zaczniemy rozgrywkę na poważnie, zaczynamy zdawać sobie sprawę, że tu ogranicza nas tylko własna wyobraźnia.

Minecraft to produkcja, która zdobyła rynek tej dekady. Jest to jeden z największych kasowych hitów ostatnich lat. To gra, która pozwala zbudować, co tylko sobie wymarzymy, a w trybie surwiwalowym dostarcza także odrobiny adrenaliny. Tu atakowani jesteśmy przez grupy zombi i innych przeciwników, także tych uzbrojonych. Zwiedzamy niemal nieskończony świat i budujemy, co dusza zapragnie, zbierając wcześniej na to tuzin surowców.

Gra wciąga jak szalona, a już po pierwszej udanej budowie mamy ochotę na więcej i więcej. Nasze projekty stają się z czasem coraz bardziej rozbudowane, a w celu poszukiwania lepszych surowców zagłębiamy się jeszcze głębiej w świat pełen potworów i czasem niezwykle wytrzymałych przeciwników, którzy u siebie są znacznie silniejsi niż na powierzchni.

Jest tu też możliwość gry pozbawiona wszelkich surwiwalowych elementów. W Creative Mode mamy dostęp do wszystkich zasobów w nieskończonej liczbie, co oznacza, że możemy budować więcej i szybciej. I bardziej skupić się na samych projektach niż na walce.

Mówiąc więcej o Minecrafcie, trzeba mieć na uwadze ogromną społeczność, która od lat grywa w ten udany produkt. Twory społeczności niezwykle często przyjmują artystyczne formy lub wielkie rozmiary, tak jak ogromne aglomeracje stworzone przez duże grupy ludzi, wybudowane na mapach, na których trzeba uzyskać niemal realne pozwolenie na budowę, zanim postawi się choć jeden klocek.

Gra Minecraft stała się wielką inspiracją do dziesiątek podobnych produkcji. Została wydana na wszystkich liczących się na rynku platformach. Można w niej grać w multiplayerze. Jest to świetna produkcja, która co krok sprawdza naszą kreatywność.

My Time at Portia

To wyjątkowa postapokaliptyczna opowieść, w której wszyscy się do siebie uśmiechają. My Time at Portia przenosi nas w czasy odległe od upadku cywilizacji i pokazuje jej nowy rozkwit. Gracz wciela się w rolę budowniczego, którego zadaniem jest rozbudowanie miasta. Wraz z wnoszeniem nowych budynków, można także spędzić wiele czasu na innych aktywnościach.

W mieście Portia dochodzi do prawdziwego budowniczego bumu, potrzebny jest tylko odpowiedni rzemieślnik. Wraz ze wznoszeniem przez nas nowych budynków dostrzegamy, jak na naszych oczach rozrasta się ta mała wioska. Prócz budowania na zlecenie możemy także rozbudowywać swój warsztat i wyposażyć go tak, jak nam się to tylko podoba.

Do budowy potrzebne są oczywiście surowce, które pozyskujemy na obrzeżach miasteczka. W celu zdobycia innych materiałów możemy wybierać się na dłuższe wyprawy i np. zwiedzać stare zapomniane lochy, gdzie czają się potwory i bossowie.

Ponadto gracz powinien dbać o dobre relacje z innymi mieszkańcami. Może obdarowywać ich prezentami, grać z nimi w minigierki, romansować, a nawet brać ślub. Od czasu do czasu w miasteczku mają miejsce lokalne imprezy. Da się także miło spędzać czas na wędkowaniu, uprawianiu farmy, czy swobodnej eksploracji. Jest to bowiem gra sandboksowa, w której możemy udać się, gdziekolwiek nas nogi poniosą.

W My Time at Portia czas płynie spokojnie i radośnie. Zdarzają się oczywiście walki, ale tylko sporadyczne. Chyba że na poważnie bierzemy obecność potworów w okolicy Portii. Gra została stworzona w pełnym trójwymiarze i przedstawiona z perspektywy trzeciej osoby. Kreskówkowe postacie i otoczenie z pewnością bardziej zachęca do gry młodszych odbiorców. Jest to gra postapokaliptyczna w niezwykle przyjemny wydaniu.

*Filmiki z kanałów YouTube: Nintendo, GameSpot Trailers

Podziel się wiedzą z innymi

Komentarz do postu